Agnieszka Okos przyznaje, że rękodzieło towarzyszyło jej od najmłodszych lat życia. Członkowie jej rodziny zajmowali się różnymi dziedzinami. Było to m.in. kowalstwo artystyczne czy rzeźbienie. Nie brakowało też osób, które zajmowały się kroszonkarstwem.
- Jako dziecko uwielbiałam tworzyć coś swojego i niepowtarzalnego – opowiada Agnieszka Okos. – Rękodzieło fascynowało mnie, odkąd sięgam pamięcią. Miałam zdolności manualne, więc rodzice i bliscy wspierali mnie w takich inicjatywach. Zachęcali, aby próbować dalej pomimo trudności. Pamiętam, że jako mała dziewczynka robiłam na szydełku ubranka dla lalek Barbie.
Jeśli chodzi o kroszonkarstwo, to mieszkanka wsi Przywory pierwsze szlify pobierała u sąsiadki Ireny Kozub. Wykazała się ona dużą cierpliwością, jeśli chodzi o przekazywanie tych umiejętności kilkuletniej dziewczynce. Trzeba dodać, że Agnieszka Okos pierwszą kroszonkę zrobiła, gdy miała zaledwie 6 lat. Każdą wolną chwilę poświęcała na doskonalenie techniki rytowniczej, drapiąc wymyślne kwiaty na kruchej skorupce. Początkowo tworzyła na wydmuszkach wzory, których ją uczono. Potem nadszedł czas na poszukiwanie własnych, indywidualnych ornamentów. Warto dodać, że przy robieniu kroszonek korzysta z wykonywanych przez siebie nożyków.
Potem dostała pierwsze farby do dekorowania porcelany. Były to takie farbki, które utrwalały się po zapieczeniu w zwykłym piekarniku kuchennym. Z czasem piekarnik zamieniła na piec do wypału ceramiki. Natomiast zamiast farb zaczęła używać profesjonalne szkliwa.
Agnieszka Okos podkreśla, że profesjonalne rękodzieło wymaga cierpliwości i czasu. Lepsze efekty można osiągnąć, nieustannie robiąc kolejne przedmioty. Jest to praca metodą prób i błędów aż do osiągnięcia określonego efektu. Niewątpliwie, przydaje się poczucie estetyki. Z jej doświadczenia jako osoby prowadzącej warsztaty wynika też, że ważna jest motywacja. A ta jest większa, gdy ktoś zetknął się z rękodziełem w swoim domu.
W wieku zaledwie 28 lat zdobyła tytuł twórcy ludowego. Osiągnięcie tego celu było dużym wyzwaniem. Poza tym wymagało dużego zaangażowania artystycznego.
- By nim zostać musiałam udokumentować i udowodnić ogólnopolskiej radzie, składającej się z etnografów i historyków sztuki, że to czym się zajmuję jest zgodne z tradycją i przyjętymi normami – opowiada Agnieszka Okos. – Długo analizowano moje umiejętności oraz biegłość w posługiwaniu się opolskim wzorem.
Dzisiaj Agnieszka Okos nie wyobraża sobie swojego życia bez rękodzieła i opolskiego wzoru czy obrzędowości tego regionu. Bo jak zauważa, te elementy są ze sobą powiązane. I nie można uczyć się na przykład kroszonkarstwa, nie znając symboli opolskiego wzoru.
- Uważam, że każdy twórca ludowy powinien dążyć do indywidualizmu – mówi mieszkanka Przywór. – Po czasie nauki przychodzi moment na tworzenie czegoś swojego i wyjątkowego. Ważne jest również to, aby dalej z pokolenia na pokolenie przekazywać opolską tradycję. Jednak na początku trzeba się nią biegle posługiwać. Tak, aby ocalić ją od zapomnienia.
A w jaki sposób to zrobić? Agnieszka Okos od wielu lat bierze udział w konkursach kroszonkarskich. Poza tym prowadzi warsztaty rękodzielnicze, opowiada o tradycji i obrzędowości Opolszczyzny i jest wykładowcą w jednej z warszawskich uczelni. Tematyką zajęć jest m.in. zdobnictwo naszkliwne w ornamentyce, związanej z opolskim wzorem ludowym. Współpracuje też m.in. z Muzeum Wsi Opolskiej w Opolu i Muzeum Śląska Opolskiego.
Warto dodać, że kroszonki i naczynia z opolskim wzorem autorstwa mieszkanki gminy Tarnów Opolski bardzo często kupowane są przez osoby spoza Polski. Bardzo często wysyłane są do Australii, USA, Kataru, Arabii Saudyjskiej czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Napisz komentarz
Komentarze