- Z publikacją poświęconą dziejom wsi Polska Nowa Wieś wiąże się ciekawa historia. Pani mama Martyna Przywara, która jest również jej autorką, ma ogromny udział w powstaniu książki. W jakich okolicznościach narodził się pomysł napisania publikacji, przybliżającej historię Polskiej Nowej Wsi?
- Nie byłoby tej książki, gdyby nie moja mama, która ma obecnie 82 lata. Jednak historia jej stworzenia zaczęła się, gdy miała ona zaledwie 9 lat. Był 1952 rok, a ona przygotowywała się do uroczystości Pierwszej Komunii. W Polskiej Nowej Wsi były jeszcze wtedy dwa kościoły. Jednym z nich jest ten, z którego mieszkańcy korzystają do dziś. Drugi był drewnianą świątynią, która została przeniesiona do miejscowości Szczepanek. Właśnie w nim dzieci miały przedkomunijne przygotowania. Któregoś dnia z dachu drewnianego kościoła odłamała się szpica dachu i wypadła z niej kapsuła czasu z 1854 roku. Znajdował się w niej dokument, który wymieniał wszystkich księży, posługujących w parafii od 1680 roku. Później okazało się, że była jeszcze jedna kapsuła czasu, w której z kolei umieszczono informacje, związane z dziejami miejscowości. Członkowie mojej rodziny opowiadali też, że w szkole w Polskiej Nowej Wsi była szkolna kronika, która została spalona w 1945 roku. W okresie międzywojennym uczniowie za dobre wyniki w nauce w nagrodę mogli ją czytać. Byli to m.in. członkowie mojej rodziny. I często opowiadano o tej kronice i opisanych w niej wydarzeniach. W efekcie, moja mama od dziecka nasiąkała historią Polskiej Nowej Wsi, która stała się bardzo ważną częścią jej życia.
- W jaki sposób się to przejawiało?
- Przez całe swoje życie mama szukała informacji, dotyczących dziejów Polskiej Nowej Wsi. Zebrała sześć kartonów różnego rodzaju materiałów. Były to wycinki z gazet, notatniki, skserowane książki, zdjęcia czy zeszyty z jej notatkami i wywiadami z ludźmi. Mieszkańcy Polskiej Nowej Wsi wiedzieli o tej historycznej pasji i dzielili się z nią swoją wiedzą na ten temat. Cały czas wypytywała też ludzi o to, co pamiętają albo słyszeli w swoich rodzinach na temat dziejów miejscowości. Odwiedzała też archiwa i szukała dokumentów, związanych z Polską Nową Wsią. Pamiętam, że we Wrocławiu udało się jej znaleźć wiele ciekawych materiałów. Tyle, że były napisane łaciną albo gotykiem. Zabrała do Wrocławia osoby z naszej miejscowości, znające język niemiecki pisany. Dwa tygodnie zajęło im wspólne przeglądanie dokumentów i skserowania tych, które uznano za wartościowe.
- Jak to się stało, że ostatecznie to Pani podjęła się zadania napisania książki „Polska Nowa Wieś - Osiem wieków historii 1241 - 2025”?
- W 2003 roku moja mama przygotowała swoją publikację. Tyle, że dotyczącą tylko dziejów kościoła. Lata mijały, a mama dalej zbierała historyczne informacje. W 2018 roku powiedziała mi, że jej marzeniem jest wydanie książki z prawdziwego zdarzenia. Widziałam, że była mocno zdesperowana, aby to zrobić. Zrozumiałam wtedy, że jest ona jedyną osobą, która wie, co się znajduje w tych sześciu kartonach. W 2020 roku otrzymałam od mamy wszystkie te materiały i propozycję napisania książki o dziejach wsi. Powiedziałam wtedy, że się nad tym zastanowię. Wiedziałam, że nie będzie to łatwe zadanie.
- Książka ma format A4 i ma aż 364 strony. Znajduje się w niej dużo map, rycin i zdjęć. Które z informacji bądź opisanych wydarzeń uważa Pani za najciekawsze?
- Niewątpliwie, należą do nich te, które dotyczą nazwy Polskiej Nowej Wsi. Na przestrzeni ośmiu wieków zmieniała się ona aż siedem razy. Moja mama z opowiadań przodków wiedziała o tym, że we wsi znajdował się kiedyś gródek stożkowy. Jest to rodzaj drewnianej strażnicy obronnej. Do naszych czasów przetrwały pozostałości tego kopca. W 2007 roku w tym miejscu były prowadzone badania archeologiczne. Prace przy książce potwierdziły też istnienie leśnego zamku. Wiele osób myślało, że opowieści o nim to legendy. Tymczasem obiekt ten zapadł się i został po nim lej, wypełniony wodą. Znalazłam też starą mapę, która to potwierdziła. Jeśli chodzi o historię lotniska w Polskiej Nowej Wsi, to bardzo wiele ciekawych informacji pozyskałam od lokalnego historyka z Szydłowa Mirosława Leśniewskiego.
- Dołączyła Pani do książki aż 25 stron, które są rodzajem słownika gwary śląskiej. Dlaczego podjęła Pani taką decyzję?
- Gwara śląska to też element naszej historii. Tworząc taki słownik, chciałam zatrzymać ją w pamięci. Tym bardziej, że kiedyś gwary śląskiej używano w wielu domach. Dzisiaj odchodzi w zapomnienie.
- Ta książka to spełnienie marzeń Pani mamy, będącej ukoronowaniem jej historycznej pasji. Jaka była jej reakcja, gdy trzymała ją po raz pierwszy w rękach?
- Kiedy mama do rąk wzięła pierwszy egzemplarz, była bardzo wzruszona i szczęśliwa. Nie spodziewała się, że powstanie aż tak wspaniała publikacja.
- A jakie emocje Pani towarzyszyły, gdy przeglądała Pani swoją publikację?
Uwaga! To tylko fragment artykułu. Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Ziemi Opolskiej z 23 października - e-wydanie dostępne tutaj.








Napisz komentarz
Komentarze