Świątynia w Mikulczycach powstała w okresie międzywojnia, po ustaleniu polsko-niemieckiej granicy na Śląsku. To konstrukcja halowa, z gotowych modułów, co znakomicie ułatwi przeniesienie obiektu w inne miejsce.
– W tamtym czasie na terenie Zabrza luteranie z trudem mieścili się w dotychczasowym kościele murowanym, stąd decyzja o budowie drewnianego kościółka – wyjaśnia biskup Diecezji Katowickiej Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego Wojciech Pracki. – Wtedy służył luterańskim uchodźcom po ustaleniu granic, dziś w pewnym sensie historia się powtarza, bo kościół po przenosinach również służyć ma uchodźcom, tyle że grekokatolikom z Ukrainy.
Proces przekazania świątyni jest na razie na wstępnym etapie. Sam jej demontaż i przewiezienie wymaga zgody wojewódzkich konserwatorów zabytków w Katowicach i Opolu.
– Jeszcze nie wiem na jakich zasadach przekażemy ten kościołek, za symboliczną złotówkę lub w ogóle w darze, oczywiście koszty związane z demontażem i transportem pozostaną w gestii parafii grekokatolickiej – informuje bp Wojciech Pracki.
Hierarcha nie ukrywa, że same przenosiny świątyni wywołują kontrowersje wśród lokalnej społeczności Mikulczyc.
Uwaga! To tylko fragment artykułu. Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Ziemi Opolskiej z 6 listopada - e-wydanie dostępne tutaj.








Napisz komentarz
Komentarze