WiK

Nieoczekiwany zwrot akcji w tzw. aferze Jakiego. Prezes opolskiej spółki WiK, który został zawieszony w pełnieniu obowiązków przez radę nadzorczą pięć miesięcy temu, decyzją Sądu Okręgowego w Opolu powrócił 18 października do pracy. Wzbudziło to wiele kontrowersji, gdyż w spółce wciąż trwa kontrola Państwowej Inspekcji Pracy. Rada nadzorcza podjęła decyzję w maju (a potem ją przedłużyła w sierpniu) z powodu konfliktu z pozostałymi członkami zarządu oraz podejrzeń mobbingu, którego rzekomo miał się dopuszczać Ireneusz Jaki. Wdrożono wtedy działania, które miały to wyjaśnić. Tymczasem sąd teraz unieważnił tę uchwałę, nie czekając na zakończenie kontroli i nie bacząc, iż kancelaria prawna wynajęta przez radę przygotowała bardzo krytyczny raport na ten temat.

Nie dam się zastraszyć; nie ulegnę żadnemu ultimatum; choćbym miał chodzić po Opolu z ochroną policji… - takie i inne mocne stwierdzenia padały podczas konferencji prasowej, jaka została zorganizowana w środę 18 maja w opolskim ratuszu przez włodarza miasta. Zwołał ją w nawiązaniu do medialnej nagonki i wcześniejszych konferencji polityków Zjednoczonej Prawicy, na której m.in. wezwali oni Arkadiusza Wiśniewskiego do dymisji. To co mówił prezydent, mogło szokować, gdyż działania swoich oponentów nazwał on gangsterką polityczną i porównał ostatnie zmasowane „ataki” i naciski na jego osobę z tym, czego doświadczał prezydent Gdańska Paweł Adamowicz, zanim został zamordowany.